czwartek, 14 marca 2019

Niebezpieczne kobiety - odcinek 2;)


Teraz najgorsze, westchnęła Kala w duchu. Zasadniczo nie przepadała za ludźmi w ogóle, a za zbirami Maruka w szczególności i kontakty z nimi starała się ograniczać do niezbędnego minimum. Trzeba było jednak jakoś przez to wszystko przebrnąć. Przyoblekła twarz w uprzejmy uśmiech, który podpatrzyła od Nezamiego i odezwała się jako pierwsza.

 – Wino z Raazh smakuje najsłodziej… – zagaiła i utkwiła w tamtych wyczekujące spojrzenie.

– Ale portowy trunek najszybciej uderza do głowy… – wybąkał po dłuższej chwili jeden z najemników, średniego wzrostu mężczyzna o elegancko przystrzyżonej brodzie.

 Rafi Maruk przesyła pozdrowienia – kontynuowała – i nowe rozkazy.

 – Tak? – ten sam najemnik rozparł się na ławie i spojrzał na nią wyzywająco.

– Macie natychmiast wyruszyć pod moją komendą – oznajmiła Kala bez przekonania.

 Tamci jak na komendę prychnęli śmiechem.

  – Wiedziałam, że to nie podziała – westchnęła Kala, spoglądając empatycznie na swych rozmówców. – No, dobrze, miejmy to już za sobą. Który z was w takim razie?

 – Który? – brodacz zmierzył ją obleśnym spojrzeniem. – Dlaczego nie wszyscy?

  Jego kompani zarechotali.

– Nie, nie – wyjaśniła wciąż tym samym uprzejmym, rzeczowym tonem Kala. Również zapożyczała go od swego patrona. – Wszystkich was nie mogę zabić. Niestety. Będziecie potrzebni, poza tym rafi miałby do mnie pretensje.

Tak naprawdę, kilka lat wcześniej wydarzył się pewien niefortunny incydent, ale tamci, zwłaszcza jeśli, jak podejrzewała, niedawno dołączyli do kompanii, zapewne o nim nie wiedzieli. Pojechała – siedemnastoletnia może dziewczyna – by przekazać Marukowi ważną wiadomość od swego patrona. Znalazła rafiego wraz z licznym oddziałem w przygranicznym Kazh i potem przez jakieś dwa tygodnie mu towarzyszyła. Było to jej pierwsze zetknięcie z kompanią. Kilku najemników prędko uznało, że zadziera nosa. Gdy zignorowała umizgi jednego z nich, ten dobrał dwójką kompanów i postanowili razem dać jej nauczkę. Dopadli ją z zaskoczenia, nie miała przy sobie żadnej broni oprócz sztyletu. Zareagowała odruchowo, ale najzupełniej prawidłowo – szkolenie Sharima już wtedy dawało rezultaty. Cała sytuacja jednakowoż dość nią wstrząsnęła – byli to pierwsi ludzie, jakich własnoręcznie zabiła. Jeden z tamtych przeżył i pobiegł poskarżyć się Marukowi. Kompania była wzburzona, ale rafi okazał się rozważnym człowiekiem. Osobiście poderżnął gardło niedoszłemu gwałcicielowi i lakonicznie, ale szczerze przeprosił Kalę, obiecując, że nic podobnego już się nie powtórzy. Od tego czasu ludzie Maruka się jej bali i raczej starali się unikać.

Tak czy owak, gdyby znowu zgładziła rafiemu kilku podwładnych, ten zapewne żywiłby do niej żal, zaś Nezami tradycyjnie zarzuciłby jej brak umiejętności interpersonalnych.

– A więc? – kontynuowała ze zmęczonym uśmiechem Kala. – Zabiję waszego prowodyra, a pozostali będą potem grzecznie wypełniać moje polecenia, zgoda? Tak to się chyba zazwyczaj odbywa? Załatwmy to od razu na tyłach tej oto speluny i miejmy wszystko z głowy, co? Nie jadłam jeszcze śniadania. Ty? – spojrzała na brodacza zachęcająco.
 
Dług, rozdział 3.

piątek, 8 marca 2019

Niebezpieczne kobiety cz 1.

Z okazji dnia kobiet wszystkim Paniom zarówno prawdziwym jak i fikcyjnym życzę wszystkiego najlepszego!

Na tę okazję dedykuję odpowiedni fragment. Niebezpieczne kobiety, cześć I:


Wtem jakiś szczegół w ścianie zieleni przykuł jego uwagę. Ruch. Obrócił głowę i spojrzał wprost w wycelowany w siebie grot strzały. Zastygł w bezruchu.
Za bardzo dygocze, pomyślał krytycznie i przeniósł wzrok z grotu na łuk.
Była to jego własna broń.
– Tekri! Żyjesz – zawołała radośnie Darya i zdjęła strzałę z cięciwy.
Zsiadł z konia. Dziewczyna odłożyła łuk, podbiegła i z entuzjazmem rzuciła mu się na szyję.
– Ty żyjesz! – zachlipała. Poczuł się cokolwiek zażenowany. Delikatnie poklepał Daryę po plecach.
– Czemu miałbym nie żyć? – odparł z przekąsem. – Nisko mnie cenisz.
– Znalazłam twój łuk! – pochwaliła się niezrażona dziewczyna. – I włócznię! Wyjęłam ją z trupa i przetarłam!
– Naprawdę? – zdumiał się Tekri.
– Tak! – Darya aż pokraśniała z dumy. – I zawlokłam zwłoki w krzaki. Niedaleko co prawda, tylko tyle, żeby nie było ich widać z drogi. Odnalazłam też dwa konie, pozostałe pewnie się spłoszyły.
Najemnik przez dłuższą chwilę przetrawiał te rewelacje. Trzeba przyznać, dziewczyna go zaskoczyła. Fakt, była wysoka i silna, ale nie sądził, że….
– Nie jestem już delikatną kupiecką córkę – oświadczyła stanowczo, domyślając się, jakim torem idą jego myśli. – Jestem godną ciebie uczennicą!
Tekri pokręcił w zadumie głowę i ruszył za Daryą. Po drugiej stronie gęstego krzaka w schludnym rządku leżało pięć trupów. Gęstwina rzeczywiście sprytnie zasłaniała je przed oczami przejeżdżających traktem.
Tekri nie za bardzo wiedział, co powiedzieć.
– Nie musiałaś układać ich aż tak równo – mruknął w końcu. – Przeszukałaś je? – na jego ustach pojawił się ironiczny uśmiech.
– N…nie – wymamrotała Darya. – Sądzisz…
– Mogą mieć przy sobie coś, co wskaże na ich mocodawcę. Albo chociaż jakieś pieniądze… – najemnik pochylił się nad pierwszym ciałem. – Albo jakąś fajną broń, choć w to akurat wątpię.
– Czy… – zawahała się dziewczyna. – Czy obrabowywanie zwłok nie jest hm… niehonorowe?
– A co w tym niby niehonorowego? – zdziwił się Tekri. – Was, Hamańczyków czasem ciężko zrozumieć. To zwykli bandyci, więc nie będziemy obcinać im głów jako trofeów, ale niechże na coś się przydadzą.
Darya wyraźnie pobladła.
– Tekri – zapytała lekko ochrypłym głosem. – Czy naprawdę uciąłeś kiedyś komuś głowę?
– Nikomu martwemu – odparł ze śmiertelną powagą najemnik.


Dług, roz. 1