sobota, 3 grudnia 2016

Sto lat w słońcu online!

Na znanym portalu Esensja ukazało się właśnie moje opowiadanie "Sto lat w słońcu":

Sto lat w słońcu

W wersji pdf do pobrania w zakładce "Do pobrania".

Uważny czytelnik zauważy, iż tytuł opowiadania stanowi cytat ze wspomnianej w poprzednim poście piosenki zespołu Wishbone Ash. Serdeczne dzięki, przede wszystkim, dla Agnieszki Hałas za redakcję oraz dla Agnieszki "Achiki" Szady za udekorowanie opowiadania swoimi (akwalerowymi?) ilustracjami. A także dla Anny "Cranberry" Nieznaj za kibicowanie;)

A samo opowiadanie? Powstało trochę niespodziewanie przy okazji pracy nad drugim tomem "Teraii" ( ostatecznie zdecydowałem się włączyć je do powieści jako rozdział dziewiąty). W skrócie opowiada ono o ostatniej konfrontacji dwóch prawdopodobnie największych wodzów i wojowników w dziejach Świata Błękitu, z których jeden przeszedł do historii i legend a drugi... nie;) Mój (mityczny?) uważny czytelnik dostrzeże także, że bitwa wokół której rozgrywa się akcja opowiadania była przynajmniej dwukrotnie wzmiankowana w "Studni Zagubionych Aniołów".

A o czym jest to opowiadanie dla mnie? O archetypie wojownika i jak ten archetyp ma się do rzeczywistości. O pragmatyzmie i idealizmie. O smutku historii. O tym, że tak naprawdę żyjemy obok siebie każdy zamknięty w swojej własnej rzeczywistości. I, jak zawsze, o tym, że choć odpowiedzi na pewne pytania są czasem bardzo trudne do odnalezienia i nie takie, jakich byśmy oczekiwali, to  być może gdzieś tam jednak istnieją.

Miłej lektury!

piątek, 2 grudnia 2016

Warrior

Teaser nr 2;)
I'm leaving to search for something new,
Leaving everything I ever knew.
A hundred years in the sunshine
Hasn't taught me all there is to know.


[…]

Time will pass away,
Time will guard our secret.
I'll return again
To fight another day.
I'd have to be a warrior –
A slave I couldn't be –
A soldier and a conqueror,
Fighting to be free...

To cytat z piosenki Warrior zespołu Wishbone Ash z płyty Argus. Ze względów prawnych nie zamieszczam linka do znanego wszystkim serwisu, ale kto chce, znajdzie ją bez większych problemów.

Piosenka ta stanowi motto do opowiadania "Sto lat w słońcu" a także do całego drugiego tomu Teraii. Często piszę pod wpływem muzyki i przy muzyce. Ta konkretna piosenka stanowi dla mnie "motyw przewodni" związany z jednym z kluczowych bohaterów sagi.

środa, 30 listopada 2016

Sto lat w słońcu - teaser

Tak zwany teaser czyli coming soon...

Szkic naprędce wykonany przez mojego przyjaciela Marcina Kota i na moją prośbę inspirowany bardzo fajnym (ale niedokończonym) projektem Pawła Dobkowskiego https://www.facebook.com/Pawel.A.Dobkowski/ do Studni Zagubionych Aniołów https://www.facebook.com/wydawnictwogeniuscreations/photos/a.859639304048516.1073741827.342734525738999/1099381180074326/?type=3&theater

Z przodu Harahan i pobojowisko, w tle Góra Nocy... o świcie...

wtorek, 21 czerwca 2016

Dawno, dawno temu... i obecnie

Dawno, dawno temu w dalekim Madagorze, Erinne, Bogini Złego Losu odwiedziła dziesięcioletniego chłopca, aby złożyć mu szczodrą i zadziwiającą ofertę. Miał stać się słynnym wodzem i władcą, założycielem potężnej dynastii. Jego imię na zawsze miało się wyryć w twardej materii historii.
 
Chłopiec nie skorzystał z propozycji Bogini. Jego imię nie zachowało się w pamięci świata.

Setki lat później Joanna wraz z Michałem wędrują przez wioski okalające Świętą Górę Dnia, nieświadomi, że pchają się wprost w ręce złowrogiego maga, Nezamiego. W tym samym czasie Ariel nadal podróżuje na północ Królewskim Traktem, coraz bardziej zapadając się w dziwny sen na jawie.
      
Żadne z nich nawet nie przeczuwa, jak wielkie poruszenie wywołało ich pojawienie się w Świecie Błękitu. Podczas gdy minister Talled i astrolog Malakiasz bezskutecznie próbują skontaktować się z Astronomem oraz odnaleźć zaginionego ambasadora Karohna Herm Rami, do Hamanu skrycie przybywają Jahja, naczelna kapłanka manilskich klanów i groźny przywódca Łowców, himdi Dugan. A daleko na zachodzie, Najmądrzejszy Człowiek Świata, zaniepokojony tajemniczą zagładą Władczyni Sedam, również postanawia osobiście włączyć się do gry…

poniedziałek, 13 czerwca 2016

Dawno, dawno temu...



Dawno, dawno temu w dalekim Madagorze, Erinne, Bogini Złego Losu odwiedziła dziesięcioletniego chłopca, aby złożyć mu szczodrą i zadziwiającą ofertę. Miał stać się słynnym wodzem i władcą, założycielem potężnej dynastii. Jego imię na zawsze miało się wyryć w twardej materii historii.

Chłopiec nie skorzystał z propozycji Bogini. Jego imię nie zachowało się w pamięci świata.

piątek, 22 kwietnia 2016

I znowu recenzja Studni Zagubionych Aniołów

Zapach Książek - Recenzja Studni Zagubioych Aniołów

"To taka trochę baśń dla dorosłych, tak mnie się przynajmniej kojarzy. Znajdziemy tutaj zarówno Wielkie Zło, jak i szlachetnych bohaterów walczących z nim. Postacie, które irytują nas swoją głupotą i wielkich mędrców, znających tajemnice światów. Bajka miesza się z rzeczywistością w idealnie wyważonych proporcjach. Jest w tym świecie coś niezwykłego, co przyciąga i nie daje o sobie zapomnieć"

Justyna Fiedorowicz, bloger

środa, 6 kwietnia 2016

Smutny rekord

Właśnie przekroczyłem 900k pisanej właśnie powieści (1000 przekroczę jak nic), co skłoniło mnie do pesymistycznych rozważań na temat własnej poczytalności (moja małżonka już od dawna nie ma w tej kwestii żadnych wątpliwości).

Przy tej smutnej okazji na pocieszenie sobie i hipotetycznym Czytelnikom tego bloga nieco poezji ludowej z dalekich stron:





Znowu nadeszła wiosna i step zieleni trawa
Lecz daleko na wschodzie wzbiera krwawa kurzawa
Płaczą nasze kobiety, szamani biją w bębny
A my ostrzymy miecze, słuchając przepowiedni
Wznoszą się czarne sanie, łopocze czarny sztandar
Znów z zachodu na wschód wędruje nasza armia

Przyszła już pełnia lata, wysoko wyrosła trawa
Z dalekiego zachodu nadciąga mroczna fala
My żartujemy z dziećmi i szykujemy strzały
I nawet Władca Śmierci wydaje nam się mały
Wznoszą się czarne sanie, łopocze czarny sztandar
Znów ze wschodu na zachód wędruje nasza armia

 „Piosenka marszowa” ze zbioru Pieśni i opowieści z dalekich stron świata mistrza Kardousiego z T’araf. Autor oryginału nieznany, miejsce pochodzenia nieznane, czas powstania nieznany.



Gdybyś była kwiatem riali, delikatnie gładziłbym Twoje płatki,
ze ściśniętym sercem oczekując końca wiosny.
Gdybyś była strumieniem, każdego poranka
nieśmiało zanurzałbym się w Twoim chłodzie.

Gdybyś była płatkiem śniegu, patrzyłbym na Ciebie z oddali,
wiedząc, że nigdy nie będę mógł Cię dotknąć.
Gdybyś była daleką gwiazdą, co noc z tęsknotą
przeczesywałbym wzrokiem niebo, próbując Cię odnaleźć.
Gdybyś była milionem lśniących okruchów, pokochałbym każdy z nich z osobna.

Bo nie ma znaczenia kim będziesz i jaką przybierzesz postać,
gdy w końcu znów się spotkamy.
Bo nie ma takiego kształtu, w którym nie potrafiłbym Cię zobaczyć.
Nie ma takiego dźwięku, w którym nie usłyszałbym Twego głosu.

„Piosenka miłosna” ze zbioru Pieśni i opowieści z dalekich stron świata mistrza Kardousiego z T’araf. Autor oryginału nieznany, miejsce pochodzenia nieznane, czas powstania nieznany.

czwartek, 31 marca 2016

Nowe recenzje Studni i CK

Garść nowych recenzji:

Pierwsza, bardzo miła, Studni:
Biblioteczka Suomi

Druga CK Monogatari  (podobają mi się zwłaszcza uwagi Recenzentki na temat "realności" postaci):
A Safe Warm Place With Books

I jeszcze jedna Studni (bardzo trafne spostrzeżenia na temat niejednoznaczności postaci - będzie tutaj jeszcze niejedna niespodzianka):
A Safe Warm Place With Books

poniedziałek, 7 marca 2016

Wywiad o Studni Zagubionych Aniołów i Teraii

A oto wywiad ze strony GC, poświęcony głównie Studni Zagubionych Aniołów i Teraii. Dla wygody przekopiowałem pod spodem:




Twoja debiutancka powieść „CK Monogatari” była książką raczej nietypową, jeśli chodzi o przynależność gatunkową – określasz ją „thrillerem metafizycznym” czy też „współczesną powieścią obyczajową z elementami fantastyki”. Pierwsza część „Teraii” czyli „Studnia Zagubionych Aniołów” to fantasy nawiązująca bardziej do klasyki gatunku niż do najnowszych powieści Martina czy Eriksona. Skąd ten zwrot?

Zawsze miałem ogromny sentyment do klasycznej fantasy, tej z drugiej połowy ubiegłego wieku, do autorów takich jak Tolkien, Le Guin, Lee, Beagle, Kay, McKillip czy Donaldson. Urzekła mnie cudowność i baśniowość tych opowieści, subtelny sposób w jaki dotykają nas swymi metaforami i archetypami, przemawiając, jak to ujęła Ursula Le Guin – „językiem nocy”. Pisali o tym obszernie i Tolkien, i Le Guin, i Sapkowski, więc odsyłam do ich esejów. Wydaje mi się, że współczesna fantasy w dużej mierze zatraciła tę cudowność. Cytując mistrza Sapkowskiego, sięgając po fantasy, „uciekamy w świat, w którym tryumfuje dobro, sprawdza się przyjaźń, liczy się honor i prawość, zwycięża miłość”. Jesteśmy w stanie dzięki niej przeżyć pewne emocjonalne katharsis. Trudno w dziełach Eriksona albo Abercrombiego odnaleźć Tolkienowskie „pocieszenie” czy uniwersalną mądrość „Czarnoksiężnika z Archipelagu”. Dla mnie ogromną siłą fantasy zawsze była jej „metaforyczność”, a wiele współczesnych powieści wydaje się być jej kompletnie pozbawionych. Choć absolutnie nie odbieram im innych walorów: warsztatowej sprawności, wyrazistych bohaterów, wartkiej akcji, epickości czy też inteligentnej gry z konwencjami.

Klasycznej fantasy zarzuca się często, że nie jest zbyt oryginalna, jeśli chodzi o kreację świata czy typowe motywy i z pewnego punktu widzenia jest to, oczywiście, słuszny zarzut. Tyle że niektóre motywy są wieczne, a sama oryginalność kreacji to jeszcze nie wszystko. Literatura fantastyczna może realizować również inne wartości. Tak czy inaczej uznałem, że właśnie ta formuła najlepiej posłuży moim celom.

O czym w takim razie jest Teraia?

Cóż, chciałbym, żeby każdy z czytelników sam spróbował sobie odpowiedzieć na to pytanie, jeśli oczywiście zechce sięgnąć po moją książkę.

Na początek, żeby jednak z góry nikogo nie wystraszyć – Teraia ma być w swej podstawowej warstwie po prostu fajną, przygodową fantasy, która pozwoli na chwilowe choćby oderwanie się od naszej szarej codzienności. A więc konkretnie – będą magiczne i niemagiczne pojedynki, ucieczki i zasadzki, intrygi i bitwy, wielkie i przebiegłe wilki, galerie luster pokazujące więcej, niż pragnęlibyśmy zobaczyć, narcystyczni magowie-psychopaci, legendarni wojownicy, kilkusetletni czarownicy o dość relatywistycznych poglądach. A to nie koniec, bo do tego znajdziecie tam zaskakująco rozgarniętych dziesięcioletnich chłopców, niepozwalający się oszukać bogom, odważnych (a na dodatek oczytanych) młodych śmiałków, niebezpieczne (aczkolwiek obdarzone swoistym poczuciem humoru) kobiety, sny przybierające ludzką postać (choć mniej poetycko usposobiony czarownik Daraga zamiast słowa „sen” użyłby tu pewnie terminu „Subwzór” bądź „Procedura”), a nawet romantyczną miłość (która często prowadzi na manowce). A gdzieś w tle są też istoty potrafiące postrzegać i zmieniać rzeczywistość na poziomie kwantowym. To wszystko oczywiście, jak mówiłem wcześniej, stanowi warstwę podstawową.

A o czym „Teraia” jest dla mnie (albo też mi się tak tylko w tym momencie wydaje)? O pewnym specyficznym rodzaju tęsknoty, wspólnej chyba wszystkim fantastom, którą w języku niemieckim określa się mianem „sehnsucht” i która wymyka się racjonalnym interpretacjom. O odzyskiwaniu własnego dziedzictwa – na przekór wyrokom historii, na przekór codzienności, na przekór zdrowemu rozsądkowi, na przekór całemu światu. O odkrywaniu prawdy i wierze, że ta prawda, choć głęboko ukryta, jednak gdzieś tam istnieje. O pewnych fundamentalnych pytaniach. Jak gruba bariera oddziela sen od jawy, a opowieści od życia? Czy jesteśmy w stanie ją przekroczyć? Czy sen i jawa – rozumiane metaforycznie – są swoimi wrogami? Czy człowiek jest w stanie – w pewien sposób – wybrać rzeczywistość, w której żyje? Czy jest możliwy lepszy świat, czy też codzienność rządzi się pewnymi niewzruszonymi, niezmiennymi prawami? Czy dobro i zło są realne, czy też nasze wybory mają w gruncie rzeczy charakter czysto pragmatyczny albo stanowią po prostu iluzje, którymi karmimy się dla lepszego samopoczucia? Czy, gdy przyjdzie co do czego, będziemy potrafili odróżnić bohaterów od demonów? Po której stronie walczylibyśmy w bitwie na stepach Shar-Shegi? Podążylibyśmy śladem Tekriego czy Harahana? I tak dalej, w nieskończoność. Zaś co do oryginalności... Saga odwołuje się do pewnych archetypów, ale również stara się z nimi polemizować. Zastawiać zasadzki i przygotowywać niespodzianki.

Studnia Zagubionych Aniołów” kończy się w dość nieoczekiwany sposób i pozostajemy z garścią tajemnic. Jak będzie wyglądał ciąg dalszy? Co w tej chwili można powiedzieć o drugim tomie?

Lubię zagadki i tajemnice, dla mnie ich rozwiązywanie to jedna z głównych przyjemności, jakie daje lektura fantasy. Mam nadzieję, że czytelnikom spodoba się taka konwencja. Pierwszy tom to po prostu wprowadzenie. Drugi powinien zostać ukończony do czerwca. Dwukrotnie przekroczy objętość „Studni…”. Galeria bohaterów zostanie skompletowana, a wątki wyklarowane. W pierwszym tomie akcja toczyła się wyłącznie na obszarze Hamanu, tutaj dowiemy się też co nieco o tym, co dzieje się na zachodzie i północy, poznamy bliżej inne, hm… jakby to powiedzieć „sfery kulturowe”. Wyraźniej widać też będzie, że model świata nawiązuje trochę do „Czarnoksiężnika z Oz” – neutralny (na pozór) Astronom w centrum i cztery moce powiązane w jakiś sposób ze stronami świata. Na południu mamy więc Świętą Górę Dnia, kluczową dla kultury i religii Hamanu, na wschodzie wyznawców Many i Mocy Ziemi, zaś na zachodzie i północy… no właśnie.

W każdym razie pod koniec drugiego tomu czytelnik powinien mieć już w miarę pełny obraz zarówno świata przedstawionego jak i głównych sił, biorących udział w grze. No i powinien być też w stanie sformułować właściwe pytania. A jak powiada mistrz Ihram – „Każde pytanie zawiera w sobie odpowiedź”. ;) W finale książki dojdzie również do ważnej konfrontacji i do pewnego rozstrzygnięcia. Drugi i trzeci tom same w sobie zresztą stanowić będą w większym stopniu autonomiczne akty dramatu, oferując częściowe konkluzje, choć najważniejsze wątki rozwijają się, oczywiście, przez całą sagę i zamykają dopiero w tomie czwartym.

Przy tej okazji warto dodać, iż wydarzenia przedstawione w „Teraii” w znacznej mierze nawiązują do pewnej wcześniejszej historii, której odkrywanie stanowi zresztą jedno z ważniejszych zadań, przed którymi staną protagoniści sagi (i jej czytelnicy). W drugim tomie, dzięki teleskopowi Astronoma i wizjom Wakiego, ujrzymy kolejne jej fragmenty, zwłaszcza zaś to, co działo się wokół bitwy na stepach Shar-Shegi. Napisałem też trzy opowiadania, które stanowią niejako prequele sagi. Najdłuższe zostało wstępnie przyjęte do druku i jeśli wszystko dobrze pójdzie, powinno się ukazać na początku 2017 r. w wydaniu specjalnym pewnego znanego periodyku. Drugie być może zostanie wkrótce opublikowane w sieci. Trzecie... zobaczymy.

Wracając do twojego debiutu, czyli „CK Monogatari” – dlaczego nazywasz go „thrillerem metafizycznym”? Co charakteryzuje tak specyficzny gatunek?

Z „thrillerem metafizycznym” jest trochę tak jak z „kryminałem retro” czy samą „fantasy” – dla każdego termin ten oznacza coś trochę innego. A dla mnie? To powieść obyczajowo-psychologiczna, gdzie dodatek fantastyki pozwala w ciekawszy sposób opowiedzieć o pewnych rzeczach, które swój początek biorą w codzienności każdego z nas – i przez to są ważne. No i dodajmy do tego wszystkiego szczyptę surrealizmu i filozoficzne (choć niekiedy mało werystyczne) dialogi. Za sztandarowego autora thrillerów metafizycznych należałoby uznać Harukiego Murakamiego, choć warto wymienić tutaj i innego wydanego u nas japońskiego autora Taichiego Yamadę, jak również (do pewnego stopnia) Jonathana Carolla, a także takich polskich pisarzy jak Jerzy Sosnowski oraz (zwłaszcza) Aleksander Kościów. Nie żebym śmiał się porównywać do któregokolwiek z wymienionych powyżej luminarzy, ale powiedziałbym, że w odniesieniu do, na przykład, dzieł mistrza Murakamiego moje „CK Monogatari” jest chyba bardziej zwrócone w stronę urban fantasy – akcja jest bardziej przygodowa, no i powieść jednak kończy się konkretną konkluzją. Natomiast myślę, że fani najpoczytniejszego obecnie Japończyka łatwo zorientują się, kiedy porozumiewawczo mrugam do nich okiem – bo są w mojej powieści i koty, i inteligentne małe dziewczynki, i surrealistyczne dialogi. Mam jednak nadzieję, że pomimo oczywistych inspiracji i fascynacji „CK Monogatari” stoi mocno na swoich własnych nogach

sobota, 23 stycznia 2016

Kolejna recenzja Studni

Oto link do kolejnej recenzji Studni Zagubionych Aniołów:

Recenzja Bestiariusz

Bardzo mnie cieszy, że jej Autorce spodobała się moja "poetyka" tajemnic/zagadek/niedopowiedzeń. Dziękuję!


"Autor nie odkrywa przed czytelnikami od razu wszystkich kart, nie podaje na tacy gotowych odpowiedzi. To jednak nie przeszkadza, nie irytuje, raczej wydaje się fascynujące, a przynajmniej intryguje. Nad wieloma elementami opowieści można się długo zastanawiać i snuć własne teorie, dopisywać w myślach swoje rozwiązania. Laisen zostawia ogromne pole do popisu dla wyobraźni odbiorcy."

poniedziałek, 11 stycznia 2016

10 pytań do Artura Laisena na portalu Bestiariusz



10 pytań do Artura Laisena


Jest trochę o Japonii, o lisach, o CK Monogatari, o muzyce, o Studni Zagubionych Aniołów o planach (mniej lub bardziej realnych) a nawet o kredycie we frankach szwajcarskich ;)

Pytania przygotował Adrian Warwas.