Możliwość wystąpienia w najnowszej odsłonie rocznika Polskiego Rocznika Weird Fiction - kultowych "Snach Umarłych" to oczywiście bardzo fajna rzecz. No dodatek, po dwunastu latach znów znajdę się w jednej antologii z Istvanem Vizvarym (a także wieloma innymi interesującymi Autorkami i Autorami)!
Z drugiej strony ja i … weird? Owszem, bardzo lubię czytać własne teksty Wojtka Gunii (również, a może przede wszystkim dla ich „literackości”), ale raczej nie przyszłoby mi do głowy, by iść w podobną stronę. Kiedy jednak dowiedziałem się, iż „plugawe macki snów umarłych tym razem sięgają ku otchłaniom kosmosu, ku światom wirtualnym, postludzkim i nieludzkim, ku tajemnicom galaktyk i świata cząstek elementarnych”, poczułem się zaintrygowany. W sumie, doszedłem do wniosku, czemu nie. W gruncie rzeczy współczesną prozę popularnonaukową też trochę czyta się jak weird;) Wszechświat to dziwne miejsce, a kiedy pozmagasz się trochę z Penrosem czy Tegmarkiem, okazuje się że jeszcze dziwniejsze, niż początkowo sądziłeś.
Pewnie jednak i tak bym się nie odważył, gdyby nie rzucone przez Ojca Redaktora w formie koła ratunkowego „kierunki ogólne” czyli: "Solaris", "Śledztwo", "Ślepowidzenie", "Unicestwienie" (cała trylogia Southern Reach), "Piknik na skraju drogi", "Lód". Ok, pomyślałem, chyba z grubsza rozumiem. Powiedzmy.
Tak więc postanowiłem spróbować. Muszę jednak przyznać, że dawno już nie męczyłem się tak nad żadnym tekstem. Gdyby nie mój ośli upór tudzież obsesyjna kompulsywność albo też kompulsywna obsesyjność (moja żona – psycholog dorzuciłaby jeszcze kilka innych terminów) pewnie bym odpuścił.
Cieszę się jednak, że tego nie zrobiłem (chociaż nadal tak do końca nie wiem co to właściwie ten „weird”).
Egzemplarz autorski (podziękowania dla Wydawnictwa IX za sprawną i szybką wysyłkę) dotarł do mnie przedwczoraj. Prezentuje się naprawdę świetnie, zwłaszcza w twardej oprawie. Na okładce intrygująca ilustracja Wojtka Gunii (który również jest autorem wstępu), w środku równie intrygująca zawartość. Wkrótce zabiorę się za lekturę.
Póki co więc jeszcze tylko kilka słów o moim własnym opowiadaniu.
„Fragmenty” to w moim odczuciu tekst taki trochę hm… nielaisenowski (postlemowski, quasi-kontra-wattsowski?). W każdym bądź razie, ze wszystkich moich dotychczasowych opowiadań, najbardziej chyba tutaj właśnie zbliżam się do konwencji „twardej”, czy też „problemowej” SF. Nie znaczy to, że (w swoim mniemaniu przynajmniej) na co dzień piszę teksty „bezproblemowe” czy też pozbawione inspiracji współczesną nauką (wręcz przeciwnie jest tych inspiracji chyba całkiem sporo), ale określona idea naukowa raczej nigdy nie znajduje się w samym centrum, nie stanowi dominanty utworu. Ot, po prostu, jest jednym z wielu elementów, z których splatam swą sieć. Bardziej jednak chyba jestem zainteresowany przedstawieniem konfliktu we wnętrzu protagonisty, fabularną puentą, wyeksponowaniem określonej dramaturgii czy też udramatyzowaniem takiego czy innego dylematu, ukryciem pomiędzy słowami takiego czy innego refrenu. Choć naukami ścisłymi i przyrodniczymi jestem, oczywiście, szczerze zafascynowany (nie żebym wiele z nich rozumiał – ot nieodwzajemniona spóźniona miłość humanisty).
„Fragmenty” są natomiast jakby ciut inne. W ewidentny sposób zostały zainspirowane określonymi teoriami, modelami i trendami naukowymi – przede wszystkim teorią świadomości w ujęcia takim, jak opisuje to np. Stanislas Dehaene w książce Świadomość i mózg a także „szalonymi” (czy aby na pewno?) pomysłami współczesnych neoplatoników w rodzaju Rogera Penrose’a czy Maxa Tegmarka. Spekulacja na temat tych idei stanowi tutaj samo sedno, inne elementy są mu wyraźnie podporządkowane. Cóż, czytelnicy ocenią, na ile sprawdziłem się w tej konwencji, ale dla mnie samego na pewno stanowiło to ciekawe doświadczenie.
Pomysł na opowiadanie rozwijał się niejako równolegle z moją prezentacją na tegoroczny Kongres Futurologiczny. Myślę, że widać to i po opowiadaniu i po prezentacji. Na Kongresie mówiłem między innymi o „Ślepowidzeniu” Petera Wattsa, w którym eksplorowany jest pomysł powstania wysoko rozwiniętej inteligencji (nawet o wiele wyższej niż ludzka) bez udziału świadomości. Mój tekst idzie dokładnie w przeciwnym kierunku (polemika z samym Peterem Wattsem – to jest to!).
Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Zapraszam do lektury „Fragmentów” i wszystkich pozostałych opowiadań z antologii.
P.S. Tak więc ostatecznie rok 2024 zamykam dwoma publikacjami (drugie to „Sen o Iorrt” z Rocznika Fantastycznego). Bywało lepiej. Ale bywało też gorzej. Myślę jednak, że rok 2025 powinien być dla mnie ciekawszy.
Wesołych Świąt i do zobaczenia!