niedziela, 22 grudnia 2024

Fragmenty - Sny Umarłych 2024

 

Możliwość wystąpienia w najnowszej odsłonie rocznika Polskiego Rocznika  Weird Fiction -  kultowych "Snach Umarłych" to oczywiście bardzo fajna rzecz. No dodatek, po dwunastu latach znów znajdę się w jednej antologii z Istvanem Vizvarym (a także wieloma innymi interesującymi Autorkami i Autorami)!
 
Z drugiej strony ja i … weird? Owszem, bardzo lubię czytać własne teksty Wojtka Gunii (również, a może przede wszystkim dla ich „literackości”), ale raczej nie przyszłoby mi do głowy, by iść w podobną stronę. Kiedy jednak dowiedziałem się, iż „plugawe macki snów umarłych tym razem sięgają ku otchłaniom kosmosu, ku światom wirtualnym, postludzkim i nieludzkim, ku tajemnicom galaktyk i świata cząstek elementarnych”, poczułem się zaintrygowany. W sumie, doszedłem do wniosku, czemu nie. W gruncie rzeczy współczesną prozę popularnonaukową też trochę czyta się jak weird;) Wszechświat to dziwne miejsce, a kiedy pozmagasz się trochę z Penrosem czy Tegmarkiem, okazuje się że jeszcze dziwniejsze, niż początkowo sądziłeś.
 
Pewnie jednak i tak bym się nie odważył, gdyby nie rzucone przez Ojca Redaktora w formie koła ratunkowego „kierunki ogólne” czyli: "Solaris", "Śledztwo", "Ślepowidzenie", "Unicestwienie" (cała trylogia Southern Reach), "Piknik na skraju drogi", "Lód". Ok, pomyślałem, chyba z grubsza rozumiem. Powiedzmy.
 
Tak więc postanowiłem spróbować. Muszę jednak przyznać, że dawno już nie męczyłem się tak nad żadnym tekstem. Gdyby nie mój ośli upór tudzież obsesyjna kompulsywność albo też kompulsywna obsesyjność (moja żona – psycholog dorzuciłaby jeszcze kilka innych terminów) pewnie bym odpuścił.
Cieszę się jednak, że tego nie zrobiłem (chociaż nadal tak do końca nie wiem co to właściwie ten „weird”).
 
Egzemplarz autorski (podziękowania dla Wydawnictwa IX za sprawną i szybką wysyłkę) dotarł do mnie przedwczoraj. Prezentuje się naprawdę świetnie, zwłaszcza w twardej oprawie. Na okładce intrygująca ilustracja Wojtka Gunii (który również jest autorem wstępu),  w środku równie intrygująca zawartość. Wkrótce zabiorę się za lekturę.
  
Póki co więc jeszcze tylko kilka słów o moim własnym opowiadaniu.
 
„Fragmenty” to w moim odczuciu tekst taki trochę hm… nielaisenowski (postlemowski, quasi-kontra-wattsowski?). W każdym bądź razie, ze wszystkich moich dotychczasowych opowiadań, najbardziej chyba tutaj właśnie zbliżam się do konwencji „twardej”, czy też „problemowej” SF. Nie znaczy to, że (w swoim mniemaniu przynajmniej) na co dzień piszę teksty „bezproblemowe” czy też pozbawione inspiracji współczesną nauką (wręcz przeciwnie jest tych inspiracji chyba całkiem sporo), ale określona idea naukowa raczej nigdy nie znajduje się w samym centrum, nie stanowi dominanty utworu. Ot, po prostu, jest jednym z wielu elementów, z których splatam swą sieć. Bardziej jednak chyba jestem zainteresowany przedstawieniem konfliktu we wnętrzu protagonisty, fabularną puentą, wyeksponowaniem określonej dramaturgii czy też udramatyzowaniem takiego czy innego dylematu, ukryciem pomiędzy słowami takiego czy innego refrenu. Choć naukami ścisłymi i przyrodniczymi jestem, oczywiście, szczerze zafascynowany (nie żebym wiele z nich rozumiał – ot nieodwzajemniona spóźniona miłość humanisty).
 
„Fragmenty” są natomiast jakby ciut inne. W ewidentny sposób zostały zainspirowane określonymi teoriami, modelami i trendami naukowymi – przede wszystkim teorią świadomości w ujęcia takim, jak opisuje to np. Stanislas Dehaene w książce Świadomość i mózg a także „szalonymi” (czy aby na pewno?) pomysłami współczesnych neoplatoników w rodzaju Rogera Penrose’a czy Maxa Tegmarka. Spekulacja na temat tych idei stanowi tutaj samo sedno, inne elementy są mu wyraźnie podporządkowane. Cóż, czytelnicy ocenią, na ile sprawdziłem się w tej konwencji, ale dla mnie samego na pewno stanowiło to ciekawe doświadczenie.
 
Pomysł na opowiadanie rozwijał się niejako równolegle z moją prezentacją na tegoroczny Kongres Futurologiczny. Myślę, że widać to i po opowiadaniu i po prezentacji. Na Kongresie mówiłem między innymi o „Ślepowidzeniu” Petera Wattsa, w którym eksplorowany jest pomysł powstania wysoko rozwiniętej inteligencji (nawet o wiele wyższej niż ludzka) bez udziału świadomości. Mój tekst idzie dokładnie w przeciwnym kierunku (polemika z samym Peterem Wattsem – to jest to!).
Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Zapraszam do lektury „Fragmentów” i wszystkich pozostałych opowiadań z antologii.
 
P.S. Tak więc ostatecznie rok 2024 zamykam dwoma publikacjami (drugie to „Sen o Iorrt” z Rocznika Fantastycznego). Bywało lepiej. Ale bywało też gorzej. Myślę jednak, że rok 2025 powinien być dla mnie ciekawszy.
 
Wesołych Świąt i do zobaczenia!
 
Zbiorek do nabycia tutaj:

wtorek, 3 września 2024

Sen o Iorrt

 

Niby oficjalna premiera ma mieć  miejsce dopiero na Bachanaliach, ale jako że rzecz jest już dostępna w sprzedaży, chyba mogę opublikować wpis. Chodzi o „Rocznik Fantastyczny” AD 2024, cykliczny periodyk, wydawany przez niezmordowanego Bartka Biedrzyckiego (brawo! ­ patrz też mój wpis sprzed roku: http://arturlaisen.blogspot.com/2023/09/rocznik-fantastyczny-2023.html ). To już trzecia odsłona, ukazująca się w równy rok po poprzedniej (oby weszło to „Rocznikowi” w nawyk), a w nim moje krótkie opowiadanko „Sen o Iorrt”.

Raczej nie interpretuję publicznie własnych tekstów, więc i tym razem nie będę tego robił, chciałbym jednak w skrócie przybliżyć emocje (głównie, jak zwykle melancholię) jakie towarzyszyły mi podczas pisania tego opowiadania.

Na pomysł wpadłem, a jakże, surprise, podczas wieczornej lektury (który to już raz?) „Kronik Marsjańskich” Raya Bradbury’ego. Sam pomysł jest, jak sądzę, dość oczywisty, jeśli nie banalny, ale w moim zamierzeniu miał się on przede wszystkim stać nośnikiem pewnej osobistej nostalgii. Tęsknoty za starą klasyczną SF i wyobrażonym przez nią Wszechświatem (Wszechświatami): tętniącym życiem, tajemnicami i przygodami, gdy wszystko jeszcze było możliwe. Wizja taka, z punktu widzenia Złotego Wieku SF, czy też nawet lat 50 tych lub 60 tych ubiegłego stulecia, nie wydawała się aż tak nieprawdopodobna i ­ – o ironio – fantastyczna, jak obecnie. Wszechświat w jakim obecnie (mentalnie) żyjemy jest chyba raczej ponurym i pustym miejscem. Oczywiście, w czasach, gdy Bradbury pisał „Kroniki” (późne lata czterdzieste; całość ukazała się w 1950r; w późniejszym okresie autor dopisał jeszcze kilka tekstów nawiązujących do cyklu) od dawna wiadomo było, że na Marsie nie ma życia, a już na pewno nie inteligentnego, i nie odnajdziemy tam pozostałości po wymarłej cywilizacji, w tym mitycznych kanałów (przy użyciu fantastycznego sztafażu Bradbury w istocie komentuje raczej współczesną sobie Amerykę). A jednak „Kroniki Marsjańskie” zawsze były dla mnie ważnym symbolem nostalgii, o której napisałem powyżej. Wiedziony melancholią, postanowiłem zatem troszkę odwrócić role, i być może, odkryć Wszechświat ciut lepszy od naszego;)

A teraz oddaję już głos mojemu protagoniście:

„Gdy po raz pierwszy przeczytałem w dzieciństwie Kroniki, a potem, oczywiście, wiele innych fikcyjnych opowieści, wciąż jeszcze mieliśmy nadzieję, że sen o Iorrt może się ziścić… To dzięki niemu mały chłopiec – dawno temu marzący o eksplorowaniu tajemniczych ruin i badaniu niepojętych artefaktów – stoi tu dziś przed wami... Ten sen nie umarł jednak do końca. Już wkrótce na drugiej i czwartej planecie Układu Smokownika będziemy szukać tego, czego nie dała nam Iorrt. I wierzę, że tym razem to odnajdziemy – pradawne miasta, zagadkowe przedmioty, ślady naszych braci w rozumie, a może nawet i ich samych. Zaprzeczymy obojętnej pustce wszechświata. Więc przybyłem tu po to, by po raz ostatni oddać hołd tamtemu dziecięcemu marzeniu.”

„Rocznik fantastyczny 2024” kupicie tutaj:

https://esef.com.pl/pl/p/Rocznik-fantastyczny-2024-/8833

https://www.gildia.pl/literatura/617390-rocznik-fantastyczny-2024?fbclid=IwY2xjawFERwpleHRuA2FlbQIxMAABHfd2DFaIE16QHS1cSqCByPoMrn1f2aVo1pkY-1cxhJRHjmvNGBTkAwTcUA_aem_9ewCaGOwzgs2QueWnQod_A