Jeszcze co prawda cały miesiąc, ale jako że znalazła się chwilka czasu, zaczynamy odliczanie;)
– No jak tam, Ariel? – pyta z uśmiechem pani Tatiana. – W szkole wszystko w porządku?
Chłopiec potakuje. Wydaje się dziś bardziej jeszcze niż zwykle rozkojarzony.
– Tamci koledzy już ci nie dokuczają?
– Nie – potrząsa głową. – Chyba… Chyba się mnie teraz… boją – stwierdza, jakby zdziwiony.
Znów zapada milczenie. Psycholożka nie pośpiesza chłopca. Wie, że zdobyła jego zaufanie i wkrótce sam powie, co leży mu na sercu.
– Miałem – mówi w końcu – taki dziwny sen…
– Opowiesz mi o nim?
– Tak – Ariel marszczy czoło w namyśle. – Widziałem w nim chłopca, chyba w moim wieku, który wspinał się na jakąś taką drewnianą szopę. Była zima, wszędzie wokół leżał śnieg…
– To znaczy – poprawia pani Tatiana – chcesz powiedzieć, że wspinałeś się na drewnianą szopę?
– Nie – zaprzecza Ariel. – To nie byłem ja. Nie wiem, kto to był.
– Może po prostu widziałeś siebie z zewnątrz? Czasem tak zdarza nam się we śnie, ale prawie zawsze tak naprawdę śnimy o sobie samych.
– Nie. On miał brązowe włosy, a nie czarne jak ja. Widziałem to wyraźnie, bo nie nosił czapki. W ogóle był tak jakoś dziwnie ubrany…
– Hm… – mruczy pani Tatiana, nieprzekonana. – I co ten chłopiec zrobił?
– Wspiął się na tą szopę i potem wyskoczył wysoko do góry. Wydaje mi się… Wydaje mi się, że chciał złapać gwiazdę. A potem chyba gdzieś spadł. Nie wiem, co się z nim stało.
Pani Tatiana uśmiecha się czule pod nosem. Bardzo lubi spotkania z tym zdecydowanie niekonwencjonalnym dziesięciolatkiem. Zawsze potrafi ją czymś zaskoczyć.
– I jak sądzisz, dlaczego to uczynił?
– Nie wiem. Ale bardzo chciałbym wiedzieć.
– A co wtedy czułeś?
Ariel zastanawia się przez chwilę.
– Smutek – odpowiada cicho. – Było mi smutno.
Chłopiec przenosi wzrok za okno. Pani Tatiana odruchowo idzie jego śladem. Jest wczesna wiosna. Gałęzie rosnącej na wprost gabinetu wiśni toną w kwiatach.
Chłopiec, który pragnął schwytać w swe dłonie gwiazdę – psycholożka znów uśmiecha się w myślach. To mogłaby być całkiem fajna bajka.
Chłopiec potakuje. Wydaje się dziś bardziej jeszcze niż zwykle rozkojarzony.
– Tamci koledzy już ci nie dokuczają?
– Nie – potrząsa głową. – Chyba… Chyba się mnie teraz… boją – stwierdza, jakby zdziwiony.
Znów zapada milczenie. Psycholożka nie pośpiesza chłopca. Wie, że zdobyła jego zaufanie i wkrótce sam powie, co leży mu na sercu.
– Miałem – mówi w końcu – taki dziwny sen…
– Opowiesz mi o nim?
– Tak – Ariel marszczy czoło w namyśle. – Widziałem w nim chłopca, chyba w moim wieku, który wspinał się na jakąś taką drewnianą szopę. Była zima, wszędzie wokół leżał śnieg…
– To znaczy – poprawia pani Tatiana – chcesz powiedzieć, że wspinałeś się na drewnianą szopę?
– Nie – zaprzecza Ariel. – To nie byłem ja. Nie wiem, kto to był.
– Może po prostu widziałeś siebie z zewnątrz? Czasem tak zdarza nam się we śnie, ale prawie zawsze tak naprawdę śnimy o sobie samych.
– Nie. On miał brązowe włosy, a nie czarne jak ja. Widziałem to wyraźnie, bo nie nosił czapki. W ogóle był tak jakoś dziwnie ubrany…
– Hm… – mruczy pani Tatiana, nieprzekonana. – I co ten chłopiec zrobił?
– Wspiął się na tą szopę i potem wyskoczył wysoko do góry. Wydaje mi się… Wydaje mi się, że chciał złapać gwiazdę. A potem chyba gdzieś spadł. Nie wiem, co się z nim stało.
Pani Tatiana uśmiecha się czule pod nosem. Bardzo lubi spotkania z tym zdecydowanie niekonwencjonalnym dziesięciolatkiem. Zawsze potrafi ją czymś zaskoczyć.
– I jak sądzisz, dlaczego to uczynił?
– Nie wiem. Ale bardzo chciałbym wiedzieć.
– A co wtedy czułeś?
Ariel zastanawia się przez chwilę.
– Smutek – odpowiada cicho. – Było mi smutno.
Chłopiec przenosi wzrok za okno. Pani Tatiana odruchowo idzie jego śladem. Jest wczesna wiosna. Gałęzie rosnącej na wprost gabinetu wiśni toną w kwiatach.
Chłopiec, który pragnął schwytać w swe dłonie gwiazdę – psycholożka znów uśmiecha się w myślach. To mogłaby być całkiem fajna bajka.
(wyjaśnienie - nie jest to bynajmniej teaser II tomu Teraii, choć fragment pochodzi właśnie stamtąd;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz